wtorek, 12 lutego 2013

Codzienna porcja gonitw

Skoro już mieszkają pod jednym dachem, mają się 24 h/dobę, obie noszą naturalne futra ;-) to nie wypada z obecności Tej Drugiej nie skorzystać.
Jak często korzystają - nie wiadomo. W weekend tylko można poobserwować przewalający się przez chatkę tajfun. Kot za fretką, fretka za kotem, jedna ucieka, druga się chowa, jedna patrzy na drugą, druga na pierwszą i tak ciągle. Zdarzają im się bezpośrednie starcia, a jakże - kot ma przegryzane ucho, a kiedy chce się odwdzięczyć, nie ma za co dziabnąć (bo Chwila nie ma małżowin usznych). Za to Balbina nauczyła się dopuszczać Chwilę bardzo blisko, po czym łapać ją w przednie łapki i kopać tylnymi. Nieco żal mi Chwili i jak widzę taką scenę, z drugiej strony - sama jest sobie winna, po co leje kota.

Chwila na biurko raczej nie wchodzi, Balbina więc jest nieco zszokowana jej obecnością. Próbuje wyczaić o co kaman.

Potrafią też przebywać tak blisko siebie. To zależy czy im się chce.

Kot próbuje trącić fretkę, a fretka się oblizuje, bo... chce zjeść kota?

No! Kot pogoniony.

Fretka próbuje dziabnąć Balbinę, jednak ta się nie daje i chwyta Chwilę łapkami.

Chwila ;-) odpoczynku.

Pozaczepiamy się? (Chwila podpełza cichaczem, ale kot jest czujny).

Gdzie się najlepiej tłuc? Pod krzesłem! Jedna gryzie (próbuje), druga trąca łapką.

Ha! złapałam tego freciszona i teraz nic mi nie zrobi. Nic, prawda?

Szaleństwo i gonitwa w czystej postaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz