czwartek, 18 lipca 2013

Wcale nie jesteś moim autorytetem

Przyjechały dziś dary ze sklepu zoologicznego (dary człowieka dla zwierzaków, nie żeby za darmo się u nas pojawiły). Wśród nich znalazły się m.in. puszki kociego żarła mokrego. Balbina do takich nowinek nieprzyzwyczajona, ale czasem trzeba jej coś nowego wrzucić "na ruszt".
Otworzyłam puszkę, kot już był przy misce. Nałożyłam trochę, kot już wkładał tam swój łepek. A potem, Chwilowym zwyczajem, wyciągnęła sobie kawałek poza michę i wcina (bo oczywiście jedzenie nad miską i z miski to mega obciach, nie robią więc dziewczyny takich rzeczy).
Zjadła, oblizała się, tęsknym spojrzeniem zarzuciła, a kiedy nie dołożyłam, smętnie odeszła.

Niebawem wstała Chwila i zaczęła - a jakże - kręcić się przy misce i lodówce (w sumie miski stoją całkiem niedaleko lodówki). No to ja hyc, wyciągnęłam puchę, wywaliłam trochę zawartości na miskę i dalejże wołać zwierza. Chwila podeszła, obwąchała (w tym momencie, całkiem przez przypadek koło miski pojawiła się Balbina), fretka po obwąchaniu spojrzała na mnie z miną mówiącą "Żartujesz sobie?", znowu powąchała "to coś" przed nią, po czym uznała, że nie będzie nawet próbować, bo to poniżej jej godności. I odeszła swym śmiesznym fretkowym chodem, by czym prędzej znaleźć się jak najdalej od puszkowego żarcia. Dokładnie wtedy, kiedy Chwila się zawijała do skryjówki, do miski podeszła Balbina. Obwąchała to czym wzgardziła fretka, zrobiła kopię fretkowej miny i odmaszerowała dumnie, jak najdalej od miski.

A ja zostałam tam z debilnym uśmiechem i przymilnym głosem "jedzonko!". Echhh te ich układy stadne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz