niedziela, 7 lipca 2013

Wakacyjnie

Pojechaliśmy rodzinnie na wakacje. Niestety dla zwierzaków były to wakacje bardzo zajmujące ludzi. Ale i tak staraliśmy się codziennie dostarczyć futrom jakiejś rozrywki.
Chwila wędrowała do kojca, w którym już od pierwszej minuty dzielnie pracowała nad podkopem, by się z niego wydostać. Podkopy były udane - wszystkie! - ale wredni opiekunowie co chwilę (sic!) jej ten kojec przestawiali i fretka musiała zaczynać całą robotę od nowa. Myślicie, że ją to martwiło? A gdzie tam! Dziesiąty podkop powstawał z taką samą werwą i zapałem jak pierwszy. Cała przestrzeń między czterema domkami została zryta, jakby tam grasowało stado dzików.  A to był tylko jeden, mały zwierz. Ale najlepsze było to, że po godzinie "na wybiegu" padała i spała, spała, spała i spała.
Za to kot miał pierwszą styczność z wolnością. Najpierw zapinaliśmy ją w szelki, ale gdy raz nie upolowała ptaszka, siedziała już grzecznie tuż przy człowiekach. A czasem na człowiekach :)
Podobało jej się bardzo - wylegiwała się na schodach, bawiła szyszkami, właziła na drzewko (na drzewo dbaliśmy, żeby nie wchodziła) i uprawiała akrobatykę na oparciu ławki. Zaś zamknięta w pokoju miauczała przeraźliwie, póki słyszała ludzkie głosy, kiedy milkliśmy - ucinała sobie słodką drzemkę.

Mieliśmy też dwie ucieczki.
Jedno z okien naszego pokoju miało założoną pseudo-moskitierę z firanki. Żeby nie było za duszno zostawiliśmy je otwarte. Pod nim zaś stała klatka Chwilowa, w której freciszon spał słodko przez większą część dnia.
Wieczorem, po wybieganiu zwierzów, zamknęliśmy obie w pokoiku, siedzimy nieopodal, gadamy, potem się zbieramy, chcemy przenieść kocyk dla fretki, patrzymy - a ta w klatce. No jakim cudem - zapytowuje filozoficznie Luźny, skoro ją do pokoju odniosłem. Potem się okazało, że firanka była lekko poluzowana, zwierz wykorzystał więc okazję i zwiał. Jego pech (a nasze szczęście), że klatka stojąca pod oknem była otwarta, więc do niej wpadła fretka. I tam już (znowu na nasze szczęście) została.
Za drugim razem z tego samego wyjścia skorzystała Balbina. A uznaliśmy to za niemożliwe, gdyż ten luz firanki był naprawdę niewielki. Ale jak widać dla chcącego (wolności kota) nic trudnego. Wyłapała ją koleżanka, do której domku kocica bezczelnie sobie wlazła.
I jeszcze kilka incydentów w stylu - my wychodzimy z pokoju, niezauważone wychodzą też zwierza. Na szczęście nasze czujne współlokatorki zbierały towarzystwo i nam przekazywały.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz