sobota, 17 listopada 2012

Pierwsze dni



Pierwszego wieczoru zostawiliśmy otwarty transporterek, w którym była Balbina, żeby kocica się przyzwyczaiła przynajmniej do zapachów nowego domu. Oczywiście ze swojej skryjówki wyczłapała Chwila, nawęszyła coś nieznanego (ale przecież w znanym jej transporterku!), no i dawaj ruszyła do przodu. Dostała po głowie futrzastą łapką. Raczej bez pazurków, ale łapką sporo większą niż jej. No to się zjeżyła, obraziła, nafretkowała i chyba wystraszyła, bo za bardzo nie chciała wychodzić ze skryjówki.

Po trzech dniach razem dziewczyny jedzą nawzajem ze swoich misek - fretka zjada kocie żarcie, kot - frecie. Raczej nie robią tego razem, na zmianę, chyba że w miskach pojawia się mięcho. Chęć zjedzenia mięsa jest silniejsza niż niechęć do tej drugiej. Musieliśmy zacząć parzyć wołowinę, bo kotu przypadła go gustu, a inaczej mu jej podać nie jest wskazane.

Mimo naszych obaw kotka chętnie korzysta z kuwety fretkowej. Oczywiście fretkowej tylko z nazwy, gdyż Chwila musiałaby chyba stracić resztkę swej dumy i dziedzictwa chłopaków, by celować do kuwety. To dobre dla kotów! Nie dla niej!

Dzisiaj uprawiały ciekawy rodzaj zabawy. Chwila leżała na plecach i drapała łóżko. Balbina przycupnęła obok i co jakiś czas prała Chwilę łapką (delikatnie w miarę). Fretka nic, dalej drapała.
Ani się nie darły przy tym, ani nie syczały, więc tylko patrzyłam, czy w ruch nie idą zęby i pazury. Nie poszły. A zabawa po kilku minutach obu laskom się znudziła.

Na razie siedzimy w domu razem ze zwierzakami, bo mieliśmy taką możliwość. Ale od poniedziałku dziewczyny będą sobie musiały radzić same. Zobaczymy jak to będzie.

Chwila wychodzi ze skryjówki

Dziewczyny mierzą się wzrokiem (kot) i węchem (kot i fretka)
Jakby nigdy nic Chwila gramoli się na fotel...
...a z fotela na kufer, na którym siedzi Balbina





W miskach mięcho, zatem wspólna konsumpcja dóbr :)
Czujna obserwatorka fotografa (i każdego ruchu fretki)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz