niedziela, 23 grudnia 2012

Przedświąteczne

Rano Balbina postanowiła sprawdzić, dlaczego nie pozwalam jej wchodzić na blat kuchenny. Żeby było zabawniej (dla kota), zrobiła to, kiedy na kuchence gotował się groch do kapusty, a ja złożona niemocą zaległam z powrotem w łóżku, by odpocząć po wielkim wysiłku opłukania rzeczonego grochu, dodania doń wody i zapalenia gazu. Kiedy kot przyleciał do mnie i zaczął mruczeć i się pakować pod kołdrę, nie zwietrzyłam żadnego podstępu z jej strony. Ale gdy spojarzała mi prosto w twarz - zobaczyłam. Upaliła sobie kocica końcówki wąsów, tych długich, które nie pamiętam jak się nazywają. Pięknie.
Ciekawe czy przyjmie tę naukę i zapamięta, żeby nie pchać mordki do płomieni. Nasze fretki bowiem, będąc kiedyś na wakacjach w Zakopanem, właściwie dzień w dzień leciały do kominka, za nic mając pierwsze z nim spotkanie, które, jak u Balbiny, skończyło się spaleniem wąsisk. Potem już mieliśmy baczenie, bo doświadczenie i uczenie się na nim, przerastało ich pojęcie.
Dalsze czynności kuchenne postanowiłam odprawić bez przerw na zaleganie.
Aż tu nagle Chwila zaczyna rzygać i piszczeć, tak okropnie piszczeć, co dla zwierzaka raczej niemego musi oznaczać, że nie jest dobrze. Nie wiem co jej jest, teraz leży i śpi, zmienia miejsca co spania, jak nie ona :/ nie chce pić, choć po takich wymiotach powinna... A ja mam przed oczami Zaraza i co i rusz sprawdzam jej brzuch, żeby zdążyć pojechać z nią i jej pomóc.

***UPDATE***
Musiało chyba Chwili coś po prostu zaszkodzić, bo... dwa razy pogryzła już kota, była ze cztery razy w kuwecie (!) - ale na szczęście dwa razy się rozmyśliła i załatwiła tuż obok, co oznacza, że jest normalnie - poza tym łazi sobie gdzie chce, głównie w szafie po półkach.
Jednak Luźny wykazał zaniepokojenie stanem zdrowia fretynki, co zaowocowało decyzją, by na noc nie zamykać sypialni. I jeszcze dodał, że może go nawet pogryźć w nocy (pewnie nie omieszka).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz