Nie martwimy się tym za bardzo, bo zwierzaki raczej nie dążą do kontaktów brutalnych. To znaczy Chwila dąży, a jakże, natomiast Balbina jest szybsza, więc fretka ma małe szanse.
Dla Chwili najlepsza zabawa to gryzienie w kark (i czasem w ucho, bo swoich nie ma, a chłopaków też gryzła i wylizywała im małżowiny). Kotu średnio się te zabawy podobają, choć ugryziony w kark grzecznie czeka aż się to gryzienie skończy. Może uznaje zwierzchność fretki?
Balbina, jak przystało na kocię, bawiłaby się w nieskończoność. Tylko, że dla Chwili zima to czas snu, snu, snu, snu i snuuuuu, przerywanego tylko jedzeniem, piciem, wytarmoszeniem nieuważnego kota i pójściem nieopodal kuwety. Zatem Balbina bawi się z nami, naszymi skarpetkami, swoim tryliardem zabawek (wśród których prym wiodą kuleczki z folii aluminiowej) oraz swoim ogonem.
Czasem jednak obie są w nastroju pt. berek. Balbina ucieka, Chwila ją goni, oczywiście o wiele wolniej, ale kot grzecznie czeka i patrzy jak się frecina musi wspinać mozolnie na meble, półki, biurka i książki, kiedy ona załatwia to jednym zgrabnym susem. A gdy fretka jest w pobliżu, ucieka dalej. Czasem zostanie złapana=przygryziona, czasem da fretce po głowie, na znak, że ma dość.
Niby wtedy żadnych dźwięków nie wydają, a harmider się robi w domu nie z tej ziemi. Hm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz